czwartek, 29 sierpnia 2013

motywAkCJA

by zadziałać, by dokonać, by osiągnąć, by przystąpić do akcji - potrzebna jest ona – motywacja.  

Myślę sobie „a, co tam,  pójdę pobiegać, mało tego! będę biegać codziennie”.  Pomyśleć to jedno, a zrobić drugie.  Niech mi do głowy nie wpadnie, że będę biegać rano przed pracą najlepiej przy wschodzącym słońcu. Nie ma takiej opcji… Jak sobie poradzić? Skąd ma się pojawić motywacja?      
 Ja o sporcie chcę, bo ćwiczy charakter, zmusza do zmagania się ze sobą, a każdy ma w sobie jakiegoś lenia. Bardzo często więc, by poruszać się potrzebna jest właśnie motywacja… Każdy z nas doskonale wie, że jak się porządnie zmęczy, wybiega, wyskacze, poćwiczy, to mimo iż są momenty, że czujesz iż zaraz padniesz, zemdlejesz, pojawiają się mroczki przed oczami,  to już po 20 minutach dopada Cię taka energia, dzięki której wiesz że żyjesz!                                          Motywacja nie bierze się znikąd. To albo cel albo bodziec zewnętrzny. To Twoja sprawa co sobie ustalisz – mój cel to dobre samopoczucie i energia, a bodziec zewnętrzny to moja Miłość. Miłość jak usłyszy po 100 m przebiegnięcia, że mam dosyć - nie, nie, nie pobiegnie sobie samodzielnie dalej, pozostawiając mnie w błogim stanie dochodzenia do siebie (uspokojenia oddechu i złapania ostrości widzenia, tudzież roztkliwiania się nad sobą jak to wszystko boli), zatrzyma się i mnie obrazi nazywając „ślamazarą”, wykrzyczy, że nie mam w sobie ducha walki (jedzie mi po ambicji) i jak tu nie biec dalej (nawet z fochem)? Trzeba w ogóle uważać co się mówi, bo jeśli Miłość wieczorem przed snem usłyszy, że „idę” biegać przy wspomnianym wschodzącym słońcu, to jej (Miłości tej) nie obchodzi o 5 nad ranem, że pokazuję budzikowi środkowy palec, wykopie mnie z łóżka nie pozwalając wskoczyć doń z powrotem… gdy okazuje się, że twierdzy (łóżka) nie da się sforsować nie pozostaje nic innego jak ubrać trampki i powitać wschodzące słońce. Najlepszy jest moment powrotu z biegania (roweru, aerobiku, whatever) ..sami wiecie co to za chwila :).
A propos trampek… dobrze jest mieć odpowiednie buty do biegania, ale bez przesady. Nie musisz kupować drogich butów z bajerami typu – wyprofilowana podeszwa, amortyzacja i gra świateł. Fakt moje adidaski mają dość cienką podeszwę – czuję każdy kamyczek, niezbyt komfortowo, ale też nie jest to dla mnie wymówka, aby nie biegać. Bieganie w kaloszach to dopiero udręka, a może nie zupełnie? Pamiętacie Cliffa Younga? 


Może zainteresuje Was też ten artykuł.

Jeżeli widzisz w czymś sens, masz cel to działaj. Myślę, że najważniejsza motywacja pochodzi z naszego wnętrza – mam wrażenie, że to kwestia siły naszego charakteru, samozaparcia, bycia świadomym po co i dlaczego chce mi się. Idź się poruszaj, ale bez ściemy ustal wcześniej co chcesz zrobić i dlaczego. Jeśli ćwiczysz ułóż serie, jeśli biegasz załóż od razu jaki odcinek chcesz pokonać, abyś po 100 metrach nie stwierdził, że oto pobiegałeś. Wszystko rozsądnie , na swoje możliwości, ale tak, by się trochę pozmagać z samym sobą. Powodzenia!






czwartek, 22 sierpnia 2013

paletomania

Mebel stworzony z palety ujrzałam pierwszy raz u moich znajomych 2 lata temu – był to stolik, a w zasadzie stół wykonany z jednej palety, nawet nie oszlifowany, pomalowany jedynie na biało z doczepionymi nóżkami-kółkami i już. 

Stół stworzony był z jednej palety, siedzieliśmy wokół na miękkich poduszkach.  Szybko, łatwo i oryginalnie. Jeśli potrzebujecie stół do kuchni, jadalni, pracowni - nie ma problemu - wystarczy mieć do dyspozycji więcej palet - połączenie ich zależy od kreatywności i funkcji jaką ma pełnić.



"Cuda paletowe" miałam przyjemność oglądać w późniejszym czasie, gdy poszukiwałam mebli do ogrodu i na taras.




Piękne meble rattanowe są dość drogie, jeśli mamy zdolności i warunki do wykonania mebli z palet możemy wyczarować przepiękne komfortowe – łóżka, fotele, stoły i wiele wiele innych – wszystko zależy od naszej wyobraźni.


Stoły, krzesła? to nie wszystko, co powiecie na łóżka i kanapy wykonane z palet? 


Palety można wykorzystać w każdym wnętrzu, pomogą nam w montażu np. telewizora - znów oryginalnie i funkcjonalnie.


Co jeszcze? Kwietniki, doniczki, kompostownik, siedziska, podesty, lampa, a może biuro i sauna na zewnątrz? Pomyśl czego nie masz w mieszkaniu/domu, a na pewno będzie można to wykonać z palety :) 







środa, 14 sierpnia 2013

czas na pobudkę? wakeboarding


Wakeboarding to sport wodny, polegający na płynięciu na powierzchni wody za pomocą specjalnej deski wakeboardingowej trzymając się liny zaczepionej do łodzi lub na wyciągu. Wakeboarding powstał z połączenia nart wodnych, snowboardingu i surfingu.

W Polsce wyciągi do wakeboardingu znajdują się m.in. Margoninie, który miałam przyjemność odwiedzić w zeszły weekend i dzięki temu potwierdzam powyższą definicję, gdyż na własne oczy mogłam obserwować zmagania zawodników na IV Mistrzostwach Polski i dziś wiem już czym jest wakeboard… no może nie do końca, bo ze względu na brak umiejętności pływania (no dobra: nie pływam w ogóle :]) nie spróbowałam jak smakuje szaleństwo w wodzie.
Zajęta pstrykaniem zdjęć mojego debiutującego Ukochanego mogłam zaobserwować, że jeśli lubicie latem spędzać czas w wodzie, potraficie pływać, lubicie szaleństwo i chcecie spróbować czegoś nowego i wziąć łyk adrenaliny to wakeboard jest jak najbardziej strzałem w dziesiątkę! Chociaż jak twierdzi mój znajomy, który ma 18-letnią córkę, to ten sport go uspokaja :D
Bardzo szybko opanujecie ten sport i poczujecie o co w nim chodzi. Kilka próbnych startów i już wiecie jak Wasze ciało ma reagować i współgrać z linką doczepioną do wyciągu oraz z nartami (deską). Na szczęście upadki nie bolą!
Moment, moment .. nie jest to takie oczywiste, ponieważ tego sportu można uczyć się bardzo długo jeśli nie zadowolą Was podstawowe umiejętności - wynurzenia i utrzymania się na wodzie. Można zaliczyć milion upadków (już przy dużej prędkości –bolesnych), przy chęci wykonywania różnych ewolucji - ale z tego co widziałam, to wciąga, bo każdy upadek motywuje do kolejnej próby :))
W całej Polsce poza miejscami, w których są wyciągi do wakeboardu możecie też znaleźć jeziora, zalewy, gdzie lina zaczepiona jest do łodzi. Korzystajmy z lata jeszcze i nawiązując do ostatniego posta – podejmujmy nowe wyzwania!
Tak, tak obiecałam sobie, że do przyszłego lata opanuje (trwałe) pływanie :)


piątek, 9 sierpnia 2013

o ciepłych kapciach, które warto czasem zamienić na kalosze Strefa Komfortu

O tym czy warto wychodzić z tzw. strefy komfortu, przekonałam się już niejednokrotnie. 

Hej? Ale o co chodzi? Co to za strefa? 

W Internecie jest wysyp motywujących nas tekstów, nawołujących do zmian i pokazujących jakie to życie jest proste. Wpisz w wyszukiwarkę „strefa komfortu” i zobaczysz ile się o tym teraz mówi. Nie da się ukryć, że coś w tym jest, ale każdy powinien do tego podejść indywidualnie. Strefa komfortu to nasza strefa bezpieczeństwa. Tak ją pojmuję. To wszystko to co jest nam znane, do czego przywykliśmy, to co jest naszą codziennością, to coś co już zbadaliśmy i dotknęliśmy. To znaczy, że zawsze jesteśmy w naszej przestrzeni ochronnej. Codziennie wykonujemy podobne czynności, mamy stałą pracę, tych samych znajomych, te same rytuały, myślimy też tak samo, mamy takie sam przekonania i przyzwyczajenia. Ta przestrzeń jest nam potrzebna dla dobrego samopoczucia i jest to dobra strefa, ale warto ją poszerzać i zmieniać, uczynić to możemy robiąc choćby mały krok poza jej granice. 

Wyjście ze strefy komfortu polega na zrobieniu czegoś o czym marzymy, co jest dla nas nowe, a boimy się, gdyż jak nam się wydaje niesie to za sobą pewne ryzyko – myśl o wchodzeniu na nieznane ścieżki przeraża nas, bo nie wiemy czego możemy się spodziewać. A na tym polega życie – bo każdy ruch da Ci nową możliwość, jeśli tkwisz ciągle w tym samym punkcie mało prawdopodobne, byś doświadczył czegoś nowego. 

Nie chodzi też o to, by stać się szaleńcem, który z dnia na dzień zdecyduje się na skok na bungee z wielkiego mostu nad cieśniną Akash (choć czemu nie?), zje grillowanego pająka z/w Kambodży (mhmm..) czy będzie pływał z krokodylami w tropikach (utrata życia z powodu poszerzania strefy komfortu to nie jest właściwy wybór). Zresztą, to że raz zrobisz coś nowego, czego się obawiasz, to nie znaczy ze już poszerzyłeś swoją strefę komfortu. Wydaje mi się, że chodzi generalnie o zmiany w naszym życiu, ale aby te zmiany wynikały z naszej woli i następowały pod wpływem naszych decyzji, a nie dlatego, że „los tak chciał”. Powinny być też trwałe, powinny Cię wzbogacić. Sądzę też, że chodzi o robienie rzeczy, które wymagają od nas pewnego zaangażowania. Jeżeli pewnego dnia udamy się do sklepu inną drogą niż zwykle, może to dać dziwne poczucie, że coś zrobiliśmy inaczej, może kogoś spotkamy albo wydarzy się coś interesującego na „nowej” drodze, jednak czy jest to już wyjście poza strefę komfortu? 

Lubimy to co jest nam znane, wszelkie zmiany, a nawet myśl o nich przerażają nas bo nie wiadomo jak to będzie. Jeśli nie lubisz swojej pracy – rzuć ją, oczywiście miej plan, miej świadomość dlaczego ją rzucasz i zastanów się co lubisz robić i zarabiaj przy tym. Jeśli uda ci się odnieść sukces to świetnie! Ale nie zapominaj o tym, by cieszyć się z małych rzeczy, które potrafią dać maximum radości. Życie nie jest skomplikowane, wszystko jest w głowie, ty nadajesz sens! 
Łap okazje i próbuj nowych rzeczy w ten sposób poszerzaj swoją strefę. Podejmuj nowe wyzwania, bo to one uczą i przyciągają okazje, z których korzystaj, by znów dotknąć czegoś świeżego. Motywacja wydaje się być niezbędna, by dokonywać zmian, często zwykłe lenistwo nam przeszkadza. Sam oceń i zdecyduj czy dziś czujesz się fajnie, czy jesteś szczęśliwy. Jeśli jest coś nie tak – zmień to, po prostu. Daj mi znać jakie wyzwania stoją przed Tobą?