wtorek, 31 grudnia 2013

Sylwestrowo :))) witaj 2014!


Nowy Rok zawsze wywołuje we mnie dreszczyk pozytywnej emocji. 

Dziś nie jest wtorek... po prostu wtorek, ale jest Sylwester! :) Fajnie jest móc wymyślać jak go spędzić, a pomysłów zawsze jest bez liku! 

Jestem ciekawa jak go spędzacie? Idziecie na bal? robicie imprezę w domu? oglądacie tv? idziecie spać?
Uwielbiam sztuczne ognie, mogę się na nie gapić i gapić z rozdziawioną buzią godzinami. Z tego powodu ważne jest dla mnie spędzać Sylwestra w miejscu gdzie będę mogła być/wyjść na zewnątrz. Marzy mi się kiedyś ten wyjątkowy wieczór spędzić na ciepłej plaży... a tymczasem będziemy się wspinać górsko z latarkami :) 
Jednak co najważniejsze - wyjątkowe chwile mam szczęście dzielić z ukochanymi osobami :)))



A jak tam z postanowieniami i celami noworocznymi? Koniec starego i początek nowego roku skłaniają do podsumowań, wniosków i nowych planów. To fajny pretekst do zmian. 
Życzę Wam spełniania marzeń i częstego wychodzenia poza Waszą strefę komfortu
Przyjemności! ♥






sobota, 16 listopada 2013

enjoy the little things in life...




... jesienne słońce zmieniające natychmiast krajobraz listopadowego dnia, jeszcze ciepłe ciasto z malinami, popołudniowa herbata podana w pięknej filiżance, spotkanie z przyjaciółką, spacer z psami, godziny oddawania się pasji, uśmiech ukochanej osoby... Sztuką jest umieć dostrzegać i cieszyć się z małych rzeczy. 
"Małe rzeczy" sami też tworzymy, tym milsze stają się, gdy nadamy im odpowiednią oprawę. Kąpiel będzie tylko kąpielą, jednak gdy wrzucimy do niej garść suszonej lawendy, kilka kropli olejku, będziemy mieli poduszkę w wannie i zapalimy świeczkę... mhm? czujecie ten nastrój i głęboki relaks? :) Pewnie, że tak!


Nasze życie może być szybkie i byle jakie, ale po co? Pamiętaj o najważniejszych i zarazem najprostszych "małych rzeczach" - jedzeniu i spaniu. Doceniaj je i ciesz się nimi. Jak coś robisz, rób to na 100 % zwłaszcza jeśli dotyczy to spraw związanych z Twoim duchem i ciałem. Możesz powiedzieć - pierdoły i duperele, owszem każdy żyje jak chce, jednak to my nadajemy sens każdej naszej czynności, a skoro już działamy to dajmy sobie spokój z nijakością. 
Drobnostki rzeczywiście mają znaczenie i umilają naszą rzeczywistość. Przygotowując imprezę - obojętnie czy jest to tylko "domówka" (tak się jeszcze mówi??), "okolicznościówka" (tak się nie mówi...) czy spotkanie rodzinne - warto zadbać o nastrój i pozytywną atmosferę. Oczywiście to nasza wspaniała aura nadaje sens i tworzy atmosferę imprezy, jednak, no cóż, Twoje wibracje akurat w tym dniu mogą przybrać barwy lasu stumilowego, więc lepiej zdać się na "małe rzeczy", które niczym niewidzialne duszki wprawią w zachwyt Twoich gości.
Liczy się pierwsze wrażenie, zawsze! Potem jego utrzymanie... Dekoracje i ozdoby to zupełny must have każdego eventu. Każda impreza, spotkanie jest inne - ich charakter podpowie nam w jaki sposób zdobić przestrzeń. Jednak każdy event ma jedną i najważniejszą część wspólną, a mianowicie - stół. Uwielbiam minimalizm, jednak przy dekorowaniu stołu można naprawdę pozytywnie popłynąć - pod warunkiem, gdy zachowamy jeden styl i kolorystykę. Pamiętajmy jednak, że nawet najpiękniejsza dekoracja nie powinna przyćmić jedzenia, które zawsze musi być pyszne.



Duże przestrzenie wymagają, by je odpowiednio zagospodarować. Sufity to miejsca, które, aż proszą się o udekorowanie. Organizując imprezę plenerową - namioty i ich sufity wręcz wymagają upiększenia. 



Skoro zabawa ma trwać całą noc potrzebne jest oświetlenie. Uwielbiam lampiony oraz świece w cudnej oprawie - dają wspaniały efekt, zatrzymując ciepły i bajkowy nastrój. Każdą przestrzeń udekorujemy światłem, ale też ukryjemy to co nie powinno być widoczne.



Fantastycznie, gdy gospodarz/organizator zadba o to, by każdy gość poczuł, że impreza jest właśnie dla niego, aby wspaniale się bawił i dzięki temu pozostawił ją w miłych wspomnieniach. Dbanie o detale jak np. słomki - wiele osób ich poszukuje :) (jeśli charakter imprezy pozwala niech będą wesołe)... 

... miętówki w miseczce postawione w łazience, jasno określone i wskazane miejsce palenia papierosów czy innych miejsc jak np. toaleta, sprawią, że goście będą czuć się swobodnie. 
Pyszne jedzenie, napoje i odpowiednio dobrana muzyka to najważniejsze aspekty udanej imprezy, dekoracje i drobne detale dodatkowo sprawią, że zachwyceni goście nie będą chcieli wracać do domu.








środa, 30 października 2013

ślubne wspomnienia czyli zaduma nad fotografią

Ogarnęła mnie ostatnio refleksja dotycząca tego czym jest dziś fotografia i sam fotograf. 

"Fotografem" może być każdy z nas, wystarczy wyciągnąć telefon komórkowy, uchwycić co się dzieje w danej chwili i od razu wrzucić zdjęcie np. na Instagram (oczywiście po błyskawicznym retuszu, jaki oferuje ów program). To naprawdę genialne! i bardzo się cieszę, że nadeszły czasy, że fotografować może każdy za pomocą prostych urządzeń i to często z ciekawymi rezultatami. Jednak zdjęcie zdjęciu nie równe, tak jak fotograf "fotografowi"...
Jeśli "cykamy" fotki na własny użytek, do rodzinnego albumu, na Facebook'a czy Instagram w porządku! Jednak, gdy mówimy o sobie "Jestem Fotografem i biorę za to pieniądze", to jest to już zobowiązujące. 
Fotografia jest moim hobby od momentu, gdy dostałam od dziadka radziecką (rosyjską), małoobrazkową lustrzankę Zenit, wiele, wiele lat temu :) Tak oto się prezentuje (ciągle w użytku!):

Co to był za czas! Pierwsze zdjęcia z Zenitem to była fantastyczna nauka i zabawa jednocześnie. Przysłona, czas naświetlania, ISO - trzeba było nabyć wiedzę na temat fotografii, by móc robić ciekawe i piękne zdjęcia (tym bardziej, że światłomierz był popsuty). Nie można było od razu skasować, cofnąć, każde naciśnięcie spustu migawki było nieodwracalne i tak, aż do ukończenia filmu. Photoshopem natomiast była ciemnia, obróbka zdjęć tą drogą miała w sobie coś magicznego...


Wyposażona w dodatkową lampę, wężyk spustowy, statyw, dodatkowy obiektyw i to nie byle jaki, bo 2.8/20 Carl Zeiss, przepadałam na wiele godzin...


W czasach szkoły reklamy, a potem studiów to był najbardziej gorący czas fotografowania aparatem analogowym, to był czas wystaw, wymiany zdań nad pracami... a potem filmy zaczęły być coraz bardziej drogie... no i przyszedł czas na aparat cyfrowy, który pokazał zupełnie inne możliwości. Aktualnie jest to Nikon D7000... i zmierzam właśnie do meritum sprawy, o której chciałam napisać, czyli co tak naprawdę liczy się w tzw. byciu fotografem. Moim zdaniem to wiedza i oko. Utarło się ostatnio, zupełnie słusznie, powiedzonko "więcej sprzętu niż talentu". Drogie, wysokiej jakości sprzęty - profesjonalne aparaty, obiektywy, lampy, monitory mają ułatwić pracę i pomóc przy danym rodzaju fotografii (reklama, makro, fashion, krajobrazy itd.) szczególnie w sytuacji, gdy na robieniu zdjęć ktoś zarabia, a nie zrobić za nas piękne zdjęcie. Bez wiedzy na temat ekspozycji, balansu bieli, przysłony, czasu naświetlania, a nawet tego co nasz aparat oferuje (mało kto studiuje instrukcję obsługi aparatu jaki posiada) nie da się zrobić dobrego zdjęcia (chyba że w trybie automatycznym albo przez przypadek). 
Ciekawe zdjęcie, to takie, na który był pomysł. Może to inna perspektywa niż zwykle, a może błyskawiczna reakcja, czyli uchwycenie momentu, który wiele osób przegapia... Dobry fotograf bez wątpienia musi mieć "oko". 
Na rynku jest duża konkurencja wśród fotografów - mało który/która jest tak naprawdę po szkole czy kursach fotograficznych. Nie ma w tym niczego złego, bo wiedzę i doświadczenie można nabyć w różny sposób np. ucząc się samodzielnie pod warunkiem, że wiedzę tę rzeczywiście się zdobędzie. Aktualnie najczęściej poszukujemy fotografa na ślub i wesele, a także na sesję plenerową bądź w studiu. 
Oto kilka wskazówek zanim zdecydujecie się na danego fotografa:

- jeżeli nie mamy nic wspólnego z fotografią i nasza wiedza na jej temat jest nikła warto obejrzeć galerię zdjęć najlepszych fotografów ślubnych WEDDING PHOTOJOURNALIST ASSOCIATION da Wam to ogląd na sprawę i podpowie czego oczekiwać; Zwróćcie uwagę szczególnie na zdjęcia z Kościoła - powinny być jasne, wyraźne;

- na pierwszym spotkaniu z wybranym przez Was fotografem, będzie Wam pokazywał swoje najlepsze fotki, warto z potencjalnym "kandydatem" na fotografa Waszej uroczystości udać się na próbną sesję, już wówczas będziecie mogli zorientować się jakim jest człowiekiem, jak się z nim układa współpraca, no i jakie robi faktycznie zdjęcia; 

- podpytajcie znajomych, może kogoś polecą, obejrzyjcie ich zdjęcia i podpytajcie jak się fotograf zachowywał - dobry fotograf jest niewidoczny, uchwyca emocje, a nie ustawia ciągle i każe pozować... i nie zagląda co chwile na monitor swojego aparatu;
oczywiście to co podoba się Waszej znajomej parze, nie musi podobać się Wam. To kwestia gustu;

- ceny są bardzo zróżnicowane, jednak one nie zawsze są wyznacznikiem jakości usług; Oczywiście fotografowie z profesjonalnym sprzętem cenią się, gdyż przy intensywnej pracy ich drogi sprzęt zużywa się. Fotografa ocenicie po jego dorobku. Cena decyduje też o tym jaki pakiet usług oferuje dany fotograf;

- dobry fotograf ma pomysły, w jego galerii każda para ma zróżnicowane zdjęcia (każdy człowiek to przecież inny temperament - dobry fotograf pokazuje na zdjęciu człowieka takim jakim jest);

- zapytajcie o ofertę, co dokładnie wchodzi w jej skład. Często są to różne pakiety i można wybrać np. poszczególne jej elementy np. sesja w Kościele + wesele. Dodatkowo można jeszcze wybrać moment przygotowań. Fotografowie oferują też komplet usług w jednej cenie np. przygotowania, ceremonia zaślubin w Kościele czy Urzędzie, wesele (do której godziny), plener. Trzeba zapytać też o dodatkowe opcje, czyli np. album pamiątkowy, płyty CD itd.

- gdy już jest wybrany fotograf należy podpisać z nim umowę wyszczególniając skrupulatnie wszystkie ustalenia wraz z planem godzinowym; warto też w umowie zaznaczyć, że na Waszej uroczystości rzeczywiście pojawi się wybrany przez Was fotograf. 

Jest wielu zdolnych i doświadczonych reportażystów ślubnych na świecie, podziwiam prace Miłosza Wozaczyńskiego, Matta Adcocka, Beaty Szwabowicz, Dave'a Getzschmana i wielu innych. Cieszę się, że jeszcze tyle nauki i wyzwań fotograficznych przede mną!

















środa, 16 października 2013

słomkowe inspiracje DIY


Dziś pokażę Wam jak step by step zrobić własną biżuterię - bransoletkę. 

Jak już widzicie do przygotowania potrzebne są słomki oraz wstążeczka czy tasiemka. Pomysł jest banalny, a efekt wspaniały! 
Wygląd takiej bransoletki zależeć będzie od tego jakie posiadacie słomki (kolor, grubość) i jak dobierzecie do nich wstążkę (wiązaniem może też być łańcuszek czy tasiemka). Słomki są fantastycznym materiałem do przygotowania także naszyjników czy kolczyków. Taka bransoletka jest bardzo efektowna, przyjemnie się ją nosi, gdyż jest lekka i elastyczna - zakładasz bez rozwiązywania.
Jeśli masz wolną chwilę zapraszam do zabawy :)



Może macie w domu słomki kolorowe czy wielokolorowe - efekt będzie kapitalny!





... i tak dodajemy kawałek po kawałeczku, aż uzyskamy długość odpowiednią na nasz nadgarstek...


Gdy uzyskamy interesującą nas długość - łączymy razem pierwszy i ostatni kawałek słomki - wiążąc kokardkę. Gotowe!








piątek, 4 października 2013

chocolate me - kandyzowane pomarancze



Bardzo lubię pomarańcze i gorzką czekoladę, a ich połączenie wprost uwielbiam! 
Nawet kolorystycznie tworzą niezwykle udaną parę. Kandyzowane pomarańcze z czekoladą "chodziły" za mną już kilka tygodni i w końcu je zrobiłam. 

Sprawa jest prosta:

2 pomarańcze
woda
cukier
czekolada (gorzka)

Zagotowałam wodę (2 szklanki) i wymieszałam z cukrem (1,5 szklanki).
Pokroiłam pomarańcze w plastry (około 0,5 cm) i na małym ogniu gotowały się przez 2 godziny (aż skórka zrobiła się przezroczysta).
Następnie wyciągamy nasze plastry i przez całą dobę suszymy (np. na papierze do pieczenia).
Na koniec pozostaje je przyozdobić czekoladą i np. oprószyć płatkami migdałów - czekoladę rozpuszczamy w garnku (z odrobiną wody) zanurzamy w niej pomarańcze (całe lub do połowy) i czekamy, aż czekolada zastygnie. Możemy to zrobić jak na zdjęciu - postawić dwa kubki i nasze pomarańcze "zawiesić" na patyku do szaszłyków (pod spodem połóżcie jakiś papier) i voilà! 

Pyszności! Teraz pozostaje tylko zaparzyć pyszną herbatkę i delektować się własnoręcznie przygotowanymi słodyczami.

Takie smakołyki to doskonały prezent na bożonarodzeniowy okres - zapakowane w pudełeczko będą bardzo sympatycznym podarunkiem.





środa, 25 września 2013

niewinnie... shabby chic



Shabby chic! 

Uwielbiam ten styl nie tylko za jego romantyczność, co za efekt przytulności i poczucia spokoju. Charakteryzuje go wszechobecna biel, kolor kości słoniowej czy pudrowego różu. To styl - jak mawia mój dobry kolega - "staroczesny", w którym to celowo postarza się meble, do wystroju dodaje się hafty, koronki... choć osobiście wolę jego bardziej modernistyczną odsłonę.


a najfajniejsze są łóżka - aż chce się wpaść w tę miękkość wygodnego materaca i mnóstwa cudnych poduszek, natomiast kuchnia i salon przywołują na myśl jeszcze ciepłe, pachnące ciasto oraz piękną filiżankę wypełnioną aromatyczną herbatą.



Uwielbiam sklepy z różnymi rzeczami do domu, mogę w nich przepaść na długi czas i zawsze znajdę coś oryginalnego co będę mogła wykorzystać we własnym domu. Takie miejsca to ogromne miejsce inspiracji!


 Jak Wam się podoba ten styl? Już niedługo przedstawimy Wam nowe projekty inspirowane shabby chic :)


sobota, 21 września 2013

tai chi


Jestem po pierwszych zajęciach taoistycznego tai chi i jestem niebywale zaskoczona, jak po 40 minutach ćwiczeń zaczęłam odczuwać "ból" w dolnej części kręgosłupa. 
Bynajmniej nie przez to, że jakieś ćwiczenia wykonywałam niepoprawnie, ale moje zasiedziałe kręgi poczuły, że w końcu ktoś robi coś dobrego tylko dla nich.

Jak czytamy na stronie poświęconej Stowarzyszeniu: Tai chi to system opracowanych w XI wieku w Chinach harmonijnych, powolnych ruchów pozytywnie wpływających na poprawę i utrzymanie zdrowia fizycznego i psychicznego. Taoistyczne Tai Chi jest systemem ćwiczeń zdrowotnych głęboko zakorzenionym w tradycji taoistycznej słynącej z kultywowania sztuk zdrowia i długowieczności.

To doskonałe narzędzie do poprawy zdrowia, relaksacji ciała i umysłu. Regularna praktyka uczyni Cię pogodniejszym, spokojniejszym, silniejszym i młodszym. Taoistycznego Tai Chi uczymy się przez praktykę.

Regularne ćwiczenie może przynieść szeroki zakres korzyści dla układu mięśniowego, kostnego czy krążenia. Płynne ruchy Taoistycznego Tai Chi służą także jako medytacja w ruchu, co redukuje stres i daje podstawy do doskonalenia ciała i umysłu. 

Na drugi dzień odczuwałam lekkie zakwasy w okolicy bioder i wiecie co, tak szczerze? na tych pierwszych zajęciach to ja się w zasadzie wynudziłam. Każdy ruch jest powolny, dokładny, dodatkowo naprawdę trudno zapamiętać te układy - ponoć potrzeba co najmniej 3 miesięcy praktyki, by umieć już płynnie się poruszać, aczkolwiek jest to sprawa bardzo indywidualna. 
Ta forma ruchu nie jest dla każdego, to kwestia cierpliwości i postawy. Widząc grupę, z którą miałam okazję ćwiczyć, wiele pań i panów po 60-tym roku życia, śmiało mogę stwierdzić, że tai chi na pewno przynosi korzyści - "Taoistyczne Tai Chi w każdym ruchu zawiera rozciąganie i obrót, co wpływa na poprawę zdrowia. Wraz z regularną praktyką ten rodzaj ruchu wpływa głęboko na całe nasze ciało redukuje napięcia, poprawia krążenie oraz wpływa na wzrost siły i elastyczności. Poprzez przywrócenie właściwego krążenia i uwolnienie od napięć w mięśniach, więzadłach i ścięgnach, Taoistyczne Tai Chi pomaga optymalizować funkcjonowanie całego ciała, wszystkich, jego układów, organów i tkanek". 
Tai chi jest jak najbardziej odpowiednie również dla ludzi młodych, którzy prowadzą siedzący tryb życia, mają problemy z kręgosłupem, czy żyją w stresie, bo ta forma ruchu pomaga powrócić do równowagi i spokoju ducha. 
Tai chi można ćwiczyć w domu, w sieci znajdziecie filmiki instruktażowe, choć oczywiście ćwiczenia w grupie zawsze przynoszą lepsze rezultaty, zawsze jest się też pod okiem instruktora.


Sprawdźcie, jeśli tai chi jest w Waszym mieście - koniecznie spróbujcie, może to właśnie forma ruchu dla Was! Jeżeli opanujecie każdą część, po miesiącach systematycznej praktyki, będziecie śmigać jak oni:


środa, 18 września 2013

3 łobuzy i hodowla Felix Pastor - owczarki rumunskie mioritic i owczarki niemieckie


Przedstawiam Wam dzisiaj nasze psiaki. Oficjalnie to:  DIOR'A Abakus, RUCCOLA Romanei, EASY RIDER Tender Ebony (Imbir). Natomiast nieoficjalnie... to 3 łobuzy :) Zajrzyj Felix Pastor FCI

owczarek niemiecki

DIOR'A Abakus

DIOR'A jest owczarkiem niemieckim (moja ulubiona rasa!). 

Wzorzec rasy bardzo się zmieniał na przestrzeni lat. Nasz pierwszy owczarek niemiecki zakupiony pod koniec lat 80-tych bardzo różnił się pod względem wyglądu od naszych kolejnych psiaków, moja DIOR'A nie ma już nic wspólnego z BAJADERĄ sprzed ponad 20-tu lat. Owczarek niemiecki jest typowym psem pracującym, wymaga aby się nim zająć - przede wszystkim potrzebuje biegać. 
Moja DIOR'A uwielbia aportować, przynosi z pola codziennie jakiś wielki kamień (chyba niedługo coś wybuduję z tych kamieni :) Owczarek to typ mechaniczny - można go wszystkiego nauczyć, choć mój "Diorek" to niespotykana, niepokorna indywidualistka...
Jej spojrzenie jednak rekompensuje wszystkie jej wybryki.


Obok owczarków niemieckich, w naszym domu przez długie lata przebywały labradory. To wyjątkowa rasa choć upierdliwa :) Labradory rzeczywiście są świetnymi towarzyszami małych dzieci, bo można je tarmosić i przytulać bez końca, bo one to uwielbiają! Są psiakami dowodnymi więc rybki w naszym stawku nigdy nie miały spokoju. 


Nową rasą, która jest u nas od prawie 2 lat to owczarek rumuński mioritic. Aktualny wzorzec obowiązuje od 2005 r. Jest doskonałym psem pasterskim, a przede wszystkim stróżem i wspaniałym towarzyszem. Jest to pies o potężnych rozmiarach, ale wbrew pozorom jest bardzo gibki, lekki i "plastyczny". Rasa jest naprawdę wyjątkowa - to pies spokojny i przewidywalny. Mają bardzo efektowny wygląd - olbrzymy o "krowich" oczach z długimi, pięknymi rzęsami! Poniżej RUCCOLA:

owczarek rumunski mioritic

Są wspaniałymi przytulańcami, uwielbiają dzieci, ale swego terytorium strzegą wyjątkowo!


IMBIR

Jeśli macie pytania dotyczące powyższych ras - zapraszam do kontaktu! Jeśli ktoś z Was aktualnie zastanawia się nad zakupem psa i być może chce zakupić psa "rasowego" bez rodowodu zachęcam do lektury RASOWY=RODOWODOWY
Jeżeli zależy Wam na posiadaniu psiaka i uważacie, że "papierek" nie jest Wam potrzebny zachęcam do zakupu psa ze schroniska :)

A ja tymczasem udaję się na tai-chi...
:)


poniedziałek, 9 września 2013

Side... o kawałku Turcji

Side Turcja

Wydawało mi się, że wstałam przytomna. Dzień  toczył się… jak się okazało, że zgubiłam ulubiony szalik, obdarłam przód samochodu (z kierunkowskazem) kolegi, Imbir ubablał moje czyste spodnie (bowiem postanowił wymoczyć psi tyłek w naszym stawku) stwierdziłam, że czas na relaksującą kąpiel, bo każda kolejna czynność okaże się fiaskiem. Jeśli naprawdę coś nie wychodzi, z rąk wszystko wypada – a takie dni zdarzają się każdemu – nie ma co się ścierać. Po kąpieli zasiadłam tu oto i postanowiłam zająć się czymś przyjemnym, a mianowicie powspominać wakacje :)

Lato wciąż trwa, ale niestety zaczyna pachnieć już jesienią... I ta pora roku jest boska, zwłaszcza, gdy słońce przyświeca, ale lato czmycha tak szybko, że często mam wrażenie, że je przegapiam. Co prawdą w rzeczywistości nie jest, bo mieszkam na wsi i chłonę każdy zapach, smak i widok letni. 
Zapach trawy świeżo skoszonej albo tej która już sianem jest czekającym na zebranie, zboża mieniące się w słońcu i szeleszczące, gdy wiatr je dotknie oraz świerszcze, na których koncerty czekam zawsze najchętniej, bo wiem że nadeszło lato prawdziwe, z gorącymi i długimi wieczorami. Najlepszy jest wówczas grill na tarasie, ze smakołykami i dobrym winem albo ognisko przy stawku. Lampiony, świeczki i księżyc dbają o nastrój i naprawdę wówczas nic więcej nie trzeba poza wygodną poduszką pod pupą, no dobra i preparatem przeciw komarom ;) Jednak świat chce się zwiedzać, po to by do powyższych chwil, do domku wracać tak chętnie. Chciałabym zatem opowiedzieć Wam o naszej podróży do Side, miasta w południowej Turcji. Bardzo urocze miejsce z antyczną częścią z licznymi zabytkami, położone na malowniczym cyplu. Udaliśmy się tam w połowie lipca. Osobiście wolę takie podróże odbywać poza tzw. sezonem –można wówczas złapać atrakcyjne cenowo last minute, słońce nie jest już tak dotkliwe, jest mniej tłoczno na plażach... ale cóż czasem praca ogranicza nasze plany.
A chodziło głównie o to, by pogapić się na palmy i poczuć miękki piasek pod stopami.

Side Turcja

Hotel wiec wybraliśmy 30 metrów do plaży, bo na niej spędzaliśmy najwięcej czasu. O samym Side - historii, geografii, sytuacji politycznej itd. pisać nie będę, bo to znajdziecie w internetowych encyklopediach, opowiem Wam o tym miejscu z punktu widzenia wygodnego turysty-"burżuja", spędzającego czas właśnie w typowo turystycznym kurorcie. "Burżuj" wymagać będzie czystości i ważne dla niego będzie to gdzie śpi i co zjada... pojęcie czystości w Turcji mam wrażenie, że jest inne od tego, przyjętego u nas. W hotelu pokój mieliśmy co prawda czysty, powód chyba taki, że sprzątany był przez Panie. Panowie natomiast zajmowali się restauracją, zbieraniem naczyń... sprzątaniem stołów - co wyglądało tak - czysty widelec (pozornie) pan podnosił ze stołu i strzepywał nim okruchy po czym odkładał ów na miejsce dla następnego gościa, który będzie spożywał posiłek. Jedzenie nie przypadło mi zbytnio do gustu - ryż, papryki, słone sery, mamałygi takie... kwestia smaku, ale głodni nie chodziliśmy. Moja rada dla "burżujów" - po pierwszym dniu, gdy odkryjecie, że coś jest brudne, że gdzieś jest robak - nie patrzcie, odwracajcie głowę i cieszcie się z wakacji :) W ogóle jeśli odrzucicie "burżujstwo" poczujecie ich tamtejszy klimat. Warto zajrzeć na bazar w Manavgat, jeśli nie zrażą Was brudne ręce sprzedających nakosztujecie się orzechów, owoców np. winogron - pięknych ledwo zerwanych z krzewów, a nawet ciasta rachatłukum ukrojonego brudnym nożem :) Na bazar, aby było wesoło zabraliśmy specjalnie z Polski torbę z Biedronki, może ktoś nas nagrał i jesteśmy na youtube z dopiskiem "Polacy pod meczetem z siatą z biedronki", bo pod meczet też udaliśmy się z żółtą reklamówką. Przy okazji chcę Was uświadomić, że białe skarpety w sandałach odkrywaliśmy na stopach Niemców i Rosjan, więc Polacy wcale a wcale nie wiodą prym w tym "wypadku modowym".


W samym Side jest także wielkie centrum bazarowe - mnóstwo sklepików z podróbkami, nie da się ukryć często są to piękne podróbki. Ale aby wydawać pieniądze niemałe na podróbki? hmm sprawa indywidualna. Za to Turcja słynie z pięknych skór i futer - potwierdzam - cuda! Ja z Turcji przywiozłam śliczną lampę. Lampiony, świeczniki są niezwykłymi wyrobami bez dwóch zdań. Negocjujcie ceny i nie dajcie się okręcić wokół palca, ja swoją lampę trochę przepłaciłam, oni są świetni w tej swojej gadce. 

Side Turcja

Mimo, iż wybraliśmy na nasze wakacje opcję all inclusive musieliśmy skosztować kebab z budki... odwróciłam wzrok, by nie patrzeć jak pan mało higienicznie go przygotowuje, niestety był z kurczakiem, w miejscach typowo turystycznych wszystko będzie nastawione na Europejczyków. Raz też udaliśmy się na kolację do restauracji i tam mogliśmy skosztować pysznej jagnięciny. 
Dodam jeszcze - zero bólów brzucha i innych tego typu dolegliwości, aczkolwiek spożywaliśmy profilaktycznie procenty.

Side Turcja
        Do Manavgat udaliśmy się głównie po to, by zobaczyć wodospad. Było miejsce, w którym mogliśmy zanurzyć stopy - woda była tak lodowata, że wytrzymać można było w niej tylko kilka sekund. Ładny widok, woda turkusowa, ale pełno turystów - ludź na ludziu. Zobaczyliśmy, zamoczyliśmy nogi i z powrotem do dolmusu. Dolmus to rodzaj autobusu, jazda nim to warte przeżycia doznanie. Ledwo wsiądziesz czy wysiądziesz już rusza, trzeba się mocno trzymać, by nie wylecieć przez otwarte drzwi. 

Side Turcja

Meczety robią wrażenie, są takie inne od znanych nam świątyń katolickich. Mieliśmy duże szczęście, gdy drzwi meczetu otworzyła nam starsza pani pracująca w pobliskim ogródku. Turcy są bardzo mili i pomocni, w zamian za bakszysz jest to oczywiście związane z religią islamu (w tym kontekście mówimy o pomocy udzielonej poza zgiełkiem turystycznym).

Side Turcja

Jak już wspominałam Side posiada antyczną część, którą zwiedzić można za opłatą 20 lirów. My ruiny podziwialiśmy z daleka, nasza uwaga bardziej skierowana była na cały teren wokół i spore jego zaniedbanie, choć może dzięki temu wszystko wygląda bardziej autentycznie i dziewiczo? 

Side Turcja


Z plaży, a dokładnie z leżaków przeganiali nas już o 18.00 autochtoni, którzy o tej porze zamykali już swój interes (za 2 leżaki i parasol płaciliśmy 5 euro). Niestety upały nie pozwalają na to, by rozłożyć się na piasku w pełnym słońcu, leżaki były koniecznością, nie dość że za nie płaciliśmy to rzadko mogliśmy skorzystać z miejsc z bezpośrednim widokiem na morze, bo one oczekiwały na "lepszych" gości w postaci rosyjskich lub niemieckich turystów... Polecam wybierać hotele, które mają wydzieloną plażę. Dopiero, gdy zapadł zmrok, na plaży robiło się naprawdę pięknie. Głośni turyści udawali się do centrum życia nocnego, w którym trwonili pieniądze na podróbki, dyskoteki, jedzenie, w tym lody tak podawane... 


... a my w tym czasie siedzieliśmy sobie na leżakach, z których na szczęście nocą już nikt nie przegania, gapiąc się na morze i obserwując skaczące ryby, które cieszyły się, że w końcu nie ma w wodzie żadnych ludzi.

Side Turcja

W ciągu dnia taplaliśmy się w morzu. Warto mieć ze sobą jakieś dmuchane piłki, poduszki, które umilą czas spędzony w wodzie.


Wakacje były bardzo udane, jednak pobyt w Side wspominamy bez szału. Ciekawie było ujrzeć coś nowego, wielokrotnie dziwiliśmy się, czuliśmy tę odmienność wokół, którą jednak trzeba było naprawdę chcieć dostrzec przez pryzmat gwarnego, kurortu turystycznego, a nam to się na szczęście udało.

Side Turcja